Dzieci szalonego boga
czyli recenzja Zestawu Startowego Akeya.

“AKEYA Zestaw Startowy” to obszerne (104 strony) demo systemu RPG w kulturze OSR, którego autorem, a zarazem wydawcą, jest Olivier Arteniuk (Minneur Games). Podręcznik zawiera skrócony opis świata, podstawowe zasady mechaniki, dwa scenariusze przygód oraz załączniki — karty postaci, karty walki, wzór planszy, żetony, pomoce i ściągi dla Mistrza Gry. Do okraszonego dużą ilością czarno–białych ilustracji podręcznika dodana jest zgrabna zakładka (miłe!).


Stłoczeni na głównym placu osady mieszkańcy wpatrywali się w cztery postacie klęczące przed Starszym — kapłanem, wodzem i mędrcem w jednej osobie. Starzec stał chwilę z pochyloną głową mrucząc modlitwę, a potem podszedł do klęczących — trzech młodych mężczyzn i równie młodej kobiety i złożył powykręcaną artretyzmem dłoń po kolei na głowie każdego z nich.— Wstańcie — wychrypiał — i pokażcie mi swoją broń. Spełnili jego rozkaz, powstawszy z kolan dobyli i okazali wyciągając przed siebie, to, w co byli uzbrojeni. Najwyższy z nich, z dodającym mu jeszcze wzrostu, sterczącym grzebieniem włosów i długą brodą, trzymał w obu dłoniach wielką, sękatą, drewnianą pałę, ponabijaną pordzewiałymi, krzywymi hufnalami. Drugi młodzieniec, niewiele niższy od poprzednika, czarnowłosy, chudy jak szczapa trzymał wspartą o ziemie halabardę, starą i wysłużoną, o wyślizganym drzewcu i pokrzywionej głowni, miast ćwiekami przymocowanej grubym rzemieniem. Trzeci chłopak, ledwie dwunastoletni, niski i gruby, dzierżył miec, równie wysłużony jak halabarda jego kompana. Rzadki w tych stronach oręż miał ostrze stępione i wyszczerbione, pokryte plamami rdzy, a rękojeść owijała zwykła szmata. Dziewczyna, piegowata, szczupła blondynka uzbrojona była w łuk, zwykły krótki kij z cięciwą z końskiego włosia. Broń nie robiła wrażenia, ani trochę, ale młodzi okazywali ją tak, jakby to były nie stare, wysłużone i niemal bezużyteczne przedmioty, a wysadzane klejnotami oręża wykute przez mistrzów z najlepszych metali i szlachetnych drzew.

Bum! Potężne uderzenie wstrząsnęło zabarykadowaną bramą, niemal wyrywając ją z zawiasów. Mieszkańcy zgromadzeni na placu zakrzyknęli przerażeni i stłoczyli się jeszcze bardziej wokół Starszego i czwórki wybrańców. Wiedzieli, że jeszcze jedno takie uderzenie i bestia wedrze się do środka…

Starszy sięgnął za pazuchę i wyciągnął małą skórzaną sakiewkę. Drżącymi palcami rozwiązał ją i na wyciągniętą dłoń każdego ze śmiałków wysypał proszek — dziwny, lekki jak mgiełka i mieniący się kolorami tęczy. — Zaciśnijcie dłonie w pięści, mocno, bardzo mocno! — rozkazał.

Setting.

Zaczyna się jak w wielu mitach i legendach, oto znudzony i samotny bóg — Akey, eksperymentuje i zabawia się tworząc świat, ale jako że jest niecierpliwym stwórcą i szybko nuży go długotrwały proces tworzenia, powołuje do istnienia pomocników — trzynastu bożków, oddaje im część swej mocy i nakazuje „upiększyć” jego dzieło. Granicą ma być tylko wyobraźnia. Bożkowie zwani Tavinami z ochotą zabierają się do pracy i zaludniają świat Akeya tym, co tylko im przyjdzie do głowy. A że są bożkami próżnymi, każdy chce stworzyć najlepszą rasę, idealną, by bardziej przypodobać się swemu ojcu. W rezultacie planeta zaludnia się mrowiem stworzeń przedziwnych, bardziej lub mniej udanych, a te najbardziej nieudane to po prostu wściekłe, chaotyczne bestie, mordercze i niszczące. Znacie to powiedzenie: „na początku był chaos”? No to w Akeyi z chaosu rodzi się jeszcze większy chaos. I to z tym szalonym bałaganem zrobionym przez konkurujących ze sobą bogów, muszą zmierzyć się postacie graczy.

Ras do wyboru będzie wiele (aż 8, a do tego 80 pochodzeń!), ale zapomnijcie o elfach i krasnoludach! Tu zagracie zupełnie innymi istotami — wielość form jest ogromna. Zmierzycie się z potworami, przy których trolle czy ogry to niewinne pudelki. Istoty rozumne próbują żyć w tym świecie, organizować się w społeczności, ale los, jaki zgotowali im bogowie, rzuca im cały czas kłody pod nogi. Bezkresne puszcze wypluwają z siebie plugawe stwory, których jedynym celem jest mord i niszczenie. Stwory, niemal niezniszczalne, niepokonane, odporne na zwykły oręż. I tu pomocą jest „porozrzucana”, pogubiona szczątkowa moc Akeya — odnalezienie tej mocy i poskromienie jej pozwoli bezbronnym istotom stać się wielkimi wojownikami uzbrojonymi w zaklętą broń, zdolną zadać bestiom śmiertelne ciosy.

„Panie premierze, jak żyć?” Ano właśnie — jak żyć w takim świecie, gdzie na każdym kroku czyha śmiertelne niebezpieczeństwo, gdzie wybryki szalonych bóstw sprawiają, że to życie staje się koszmarem ? Walczyć! Unikać! Tworzyć pułapki i zasadzki. A nade wszystko poszukiwać — zagubionych strzępków mocy, starych broni–artefaktów, które będą zdolne przebić się przez pancerze potworów. Magicznych zbroi, które osłonią przed kłami, szponami i wściekłością bestii.

Gdzie je znaleźć? No niestety — nie tam, gdzie teraz żyją ludzie. Trzeba udać się na wyprawę na pustkowia porośnięte gigantycznymi grzybami, które wybuchając, wypluwają z siebie żrący kwas. Na górskie szczyty, gdzie skały nagle ożywają i miażdżą ciało kamiennymi zębiskami. W bezkresne puszcze, gdzie z trzęsawisk wydobywa się mgła wywołująca obłęd, w którym śmiałkowie rzucą się na siebie wzajem. Tam, w ruinach starych twierdz, w labiryntach zdziczałych ogrodów, w przerażających grobowcach, leżą szkielety dawnych bohaterów i z tych szkieletów trzeba zedrzeć magiczne zbroje, a z zaciśniętych kości palców wyrwać zaklęty oręż. Albo zdobyć odrobinę mocy boga, sproszkować ją i sprawić, by twój zwykły, pordzewiały miecz stał się niemożliwym do stępienia i złamania, ostrym jak brzytwa, a w dodatku rażącym zielonym ogniem Mieczem Boskiej Furii!

Spójrzcie na okładkę tego startera — widzicie to ? Nie będzie łatwo, o nie! Będzie duszno, ciasno, ciemno i bardzo, bardzo strasznie…


Gdy młodzi śmiałkowie zacisnęli dłonie w pięści, Starszy wyrzucił w górę ręce i głośno zadeklamował jakąś pradawną pieśń w obcym, dziwnym języku. Gdy dotarł do końca, wpierw zaciśnięte pięści, później ramiona, a wreszcie całe ciała czwórki wybranych zaczęły dygotać, pocić się obficie, wreszcie spazmatycznie trząść. Tęczowy proszek, zmieniony teraz w skłębiony dym, wydostał się spomiędzy zaciśniętych palców i kolorowymi smugami otoczył drgające ciała młodych. Z ich ust wyrwały się pełne bólu okrzyki. Dym zakrył ich całkiem, a przerażeni mieszkańcy osady widzieli już teraz tylko jeden, wielki, kłębiący się i wirujący coraz szybciej i szybciej obłok. Krzyki śmiałków zebrały się w jeden przerażający wrzask, który nagle, w jednym momencie, ucichł. Wirujący obłok zniknął, a oczom osadników ukazała się czwórka ludzi, których skóra nie była już blada — lśniła tęczowym blaskiem, smugi dymu wżarły się jak gdyby w ich ciała i wiły się teraz jak węże, krwawoczerwone, jaskrawozielone, oślepiająco żółte, olśniewająco niebieskie. Wiły się i przenikały sprawiając, że sylwetki śmiałków zacierały się momentami, znikały i nagle, w rozbłysku, pojawiały ponownie. Oręż, który dzierżyli w dłoniach, zachwycał! To nie były już toporne, byle jak sklecone, pordzewiałe bronie, a raczej artefakty. Ich rękojeści i drzewce pokrywały skomplikowane, pokręcone wzory i symbole, ostrza lśniły i tańczył na nich różnokolorowy płomień. Ciszę, która zapadła na placu, przerwał nagle łomot kolejnego uderzenia i trzask pękającej bramy. Drzazgi trysnęły na boki, a barykada z kłód i mebli rozsypała się z łoskotem. Gigantyczna, czarna bestia pokryta setką kolców, wijących się macek i pokręconych szponiastych odnóży wdarła się z ogłuszającym rykiem do środka…

Mechanika.

Na pozór skomplikowana i potężnie rozpisana mechanika systemu (OSR — witajcie w świecie tabelek!) sprowadza się, tak naprawdę, do testowania trudności wyzwań i testów przeciwstawnych w walce (K20 + adekwatna statystyka). Autor napracował się nad rozpisaniem możliwych testów, akcji, inicjatyw, skutków obrażeń. Powstała specjalna, całkiem udana plansza do rozegrania scen walki. Na każdym niemal kroku jednak twórca przypomina, że choć zasad jest wiele (ale bez obaw — są naprawdę proste), to nacisk w tej grze powinno kłaść się na narrację i ta narracja, a właściwie inwencja i pomysłowość graczy, będzie skutkować premiami — Nagrodami, ale także Karami Narracyjnymi. Te premie i modyfikatory, a także „Szczęśliwe cytaty” (bardzo ciekawa i innowacyjna mechanika testu szczęścia) zyskały w moich oczach ogromne uznanie. Sztuką niewątpliwie nadrzędną będzie tu wypracowanie konsensusu między Mistrzem Gry, a Graczami. Autor wykonał zadanie w moim odczuciu wzorowo — opisał przeróżne możliwości narracyjne i umieścił je w tabelkach, ale przewidział także sytuacje „wychodzące poza tabelki”.

Zdecydowanie do zagrania w AKEYĘ trzeba się solidnie przygotować i to zadanie nie tylko dla MG, ale także dla Graczy. Proponuję wnikliwie wczytać się w tło fabularne (opisane świetnym, literackim, ale bardzo przyswajalnym stylem) i jeśli jego czar rzuci na was urok, przysiąść i solidnie odrobić pracę domową z mechaniki. Warto!

Podsumowanie.

„AKEYA Zestaw startowy” to świetnie przygotowany wstęp do niezwykłego świata, który mnie wciągnął i zauroczył. Mechanika, z początku onieśmielająca swym ogromem, po drugim przeczytaniu zdała się prosta, czytelna i logiczna. Skład wydania wzorowy, ilustracje inspirujące i oryginalne, może tylko trochę żal, że czarno-białe, ale autor w video prezentującym starter mówił, że taki zabieg był celowy — ok, wizja twórcy rzecz święta. Dwie przygody, które to demo zawiera — jedną prostszą i drugą mocno rozbudowaną, świetnie pokazują, że w tym systemie będzie co robić i naprawdę będzie się działo. Mnie starter kupił. Kupię, więc i podręcznik główny.

P.S. No i ta zakładka!


Mieszkańcy osady rozpierzchli się, krzycząc w przerażaniu, nie każdemu jednak udało się umknąć. Potwór, pędząc na oślep przez plac i rycząc ogłuszająco, chwycił kolczastą macką jedną z kobiet i dosłownie podziurawił ją jak sito, rozbryzgując naokoło krew i szczątki ciała. Płaczące dziecko, chyba chłopiec, ledwie kilkuletni, został wciągnięty pod gigantyczne cielsko i zmiażdżony na placek. Kolce dźgały, powykręcane odnóża chwytały i rozrywały, kły kilku paszcz szarpały na strzępy, a cielsko miażdżyło wszystko na swej drodze. I trwało to ledwie jedno mgnienie oka, bo już w drugim cios nabitej kryształami, płonącej niebieskim płomieniem maczugi osadził stwora w miejscu, błyszcząca żółtym światłem halabarda odcięła trzy wijące się macki na raz, długa strzała ciągnąca za sobą zieloną smugę dziwnego blasku wbiła się aż po lotki w jedno z przerażających ślepi, a ogromny miecz odciął kawał smoliście czarnego, cuchnącego mięcha. Bestia zawyła z bólu…

Starter opisał i zainspirował się światem Akeyi:

Piotr „Max Werner” Wiśniewski